Ponieważ na sesjach biznesowych często spotykam się z tymi zagadnieniami, myślę, że jest to temat godny uwagi i warto poświęcić
mu chwilę. Doświadczenie nauczyło mnie, że nie każda blizna czy znamię kwalifikuje się do retuszu. Zarówno u Pań jak i u Panów. Nie jest łatwo określić jakie zdanie na temat swojego znamienia ma zainteresowana osoba, staram się w delikatny sposób o to dopytać. Czasem po zachowaniu przed obiektywem lub słysząc rozmowę z wizażystką jestem w stanie domyślić się czy dana osoba wolałaby ukryć czy wręcz podkreślić swoje znamię czy bliznę.

Chciałbym przytoczyć dwie sytuacje, które mocno wpłynęły na moje postrzeganie omawianego tematu. Na sesji wizerunkowej w jednej
z Warszawskich kancelarii prawnych pewna Pani prawnik stanęła przed obiektywem. Wykonałem zdjęcie próbne, powiększyłem oko w celu sprawdzenia ostrości i okazało się…, że Pani ma rozlaną tęczówkę.
Na pięknym niebieskim oku widzę jakby plamę atramentu.

Konsternacja. Myślę czy zapytać wprost co z tym robimy, czy w delikatny sposób zasugerować, że mogę w procesie retuszu pozbyć się tego znaku szczególnego. Decyzja nie jest prosta, bo znamy się zaledwie 15 minut
i nie chciałbym Pani urazić uprzedzić do siebie albo co najgorsza onieśmielić minutę przed wykonaniem zdjęć. Po dłuższej chwili rzuciłem pytanie:

“Czy lubi Pani swoje znamię?”

Strzał w dziesiątkę.

“Mówi Pan o tym na oku. Bardzo je lubię, co prawda przypomina
mi o wypadku, ale dzięki niemu czuję się bardzo oryginalna.”

Sesja biznesowa odbyła się kilka lat temu i nie chciałbym skłamać, ale Pani umówmy się “Kasia” pomagała tacie w pracy i opiłek metalu ze szlifierki wpadł jej do oka powodując rozlanie się tęczówki. Wspólnie ustaliliśmy
że oko nie podlegnie retuszowi.

Podobna sytuacja miała miejsce podczas sesji biznesowej dla zarządu pewniej dużej firmy budowlanej. Do sali wchodzi elegancko ubrany Pan
a na jego policzku widzę dosyć wyraźną bliznę.

Z mężczyznami jest łatwiej, przecież częściej chwalimy
się bliznami niż je ukrywamy. Jest to też kwestia tego, gdzie ta blizna się znajduje, jakie jest jej pochodzenie i jakie emocje w nas budzi. Czasami jesteśmy z niej dumni, a czasami chcielibyśmy zapomnieć ten etap naszego Życia. Pan, o którym mowa nie opowiadał swojej historii poprosił tylko
o lekkie jej wyretuszowanie.

“Może sobie być, ale mniej widoczna.”

Oczywiście nie wnikam i nie pytam o szczegóły. Taki komunikat jest dla mnie jak najbardziej zrozumiały.

Sytuacje, które opisałem powyżej uczą, że każde znamię, czy blizna (z którą się nie urodziliśmy) kryje za sobą jakąś historię. Czasem ta historia dodaje nam pewności siebie, przypomina, że wygraliśmy walkę z czymś dla nas bardzo ważnym, że
w tym czasie w naszym Życiu wydarzyło się coś bardzo istotnego. W innym przypadku jest to element, który przypomina nam bardzo mroczny albo bolesny dla nas czas.

To w jaki sposób traktujemy nasze znamiona jest rzeczą bardzo osobistą
i indywidualną i może wpływać na nasze samopoczucie przed obiektywem. Dobrym rozwiązaniem jest wspomnieć o tym fotografowi lub wizażystce, bo staramy się w najdrobniejszym szczególe zadbać o to, abyś jak najlepiej wyszedł/ła na zdjęciu. Taka otwartość ze strony osoby fotografowanej bardzo ułatwia nam pracę 😉